Ludzie mnie zadziwiają. Z każdym dniem, jak żyję na tym świecie, jednostki ludzkie zrzucają na mnie przerażające ilości niedowierzań. Jakby chwilę się zastanowić, to rzeczownik „niedowierzanie” jest tu bardzo minimalną miarą tego o czym mowa. Wprawiają mnie w osłupienie kiedy widzę jak kierują swoje losy w kierunkach, które nie są dla nich. W różnych okolicznościach owe kierunki prowadzą nawet do tragedii śmiertelnych. Takimi przykładami doskonale można nazwać wybory dróg zawodowych.

Wybór szkoły

Jak wiadomo lub może komuś nie wiadomo, wybór przyszłej profesji to jeden z najważniejszych wyborów w życiu. Każdy przez to przechodził lub powinien przechodzić. Nie wystarczy tylko iść do szkoły takiej jaką na przykład wybrał kolega, czy kilku. Trzeba też i czuć tę chęć, to powołanie, tę motywację. Pamiętam jak ja sam w przeszłości myślałem, kiedy po zdobyciu podstawowego wykształcenia, wybierałem przyszłe technikum. Na początku postąpiłem dokładnie tak samo jak opisuję wyżej. Złożyłem swoje dokumenty tam, gdzie trzech moich kolegów, z którymi wtedy spędzałem wiele czasu. Myślę, że oni kierowali się podobnymi kryteriami co ja. To były olbrzymie błędy!

Na szczęście, w przedłużonym wyjątkowo czasie rekrutacji, złożyłem za namową najbliższych kopie dokumentów do innej szkoły. W tej pierwszej dostałem się bez najmniejszego problemu. Dodatkowymi plusami były oryginały świadectw. Dla mnie dodatkowym plusem była lokalizacja. Drugi wariant był niestety oddalony od mojego miejsca zamieszkania o długość szerokości całego miasta. Dlaczego więc się zdecydowałem tak postąpić? Dlatego, że zaczęło do mnie docierać co robię, że robię źle. Chciałem spróbować tego co bardziej mnie ciągnie niż tylko towarzystwo. Z mechanika/elektryka samochodowego, stałem się w mgnieniu oka elektrykiem/automatykiem. Ku mojemu zaskoczeniu, dostałem się do tej drugiej szkoły i podjąłem naukę na dużo wyższym poziomie.

Jak podłączyć włącznik schodowy?Będąc w drugiej klasie, napatrzyłem się na jednego swojego, dobrego kolegę. Znaliśmy się także poza szkołą i bardzo go lubiłem, ale jednego nie mogłem mu wybaczyć. Właśnie tego, że uczył się tam gdzie ja. Z początku, kiedy obydwaj się uczyliśmy było fajnie. Krzysiek był trochę starszy ode mnie i szybciej skończył. I wtedy zaczął mnie denerwować najbardziej. Przy pracach remontowych w swoim domu, wydzwaniał do mnie, bym ja jako jeszcze wtedy dalej uczeń, przyszedł mu w nich pomóc. Na ironię chodziło o elektrykę. Nie mogłem pojąć, że człowiek, który ma fach w ręku, stosowne dokumenty i pewne szkolne praktyki zawodowe, nie zna się na tym w ogóle. Ba, nawet się z tym nie ukrywał. Tłumaczył, że chodził do „elektryka” tylko dla poziomu tej szkoły. Kwestie zawodowe całkowicie go nie interesowały. Nic z tego nie umiał.

Poprosił mnie nawet o to bym mu podłączył i pokazał jak podłączyć włącznik schodowy

To było bardzo zabawne, bo jak podłączyć włącznik schodowy dowiedzieć się można już w drugiej klasie. Poza tym to tak jakby malarz nie umiał dobrać farby. Śmieszne. Może to nawet było żałosne lub nawet niebezpieczne. Co jeśli chłopak rwał by się do zawodu? Źle podłączony którykolwiek moduł elektryczny może spowodować pożar i inne straty. Co wtedy? Przepraszam by nie wystarczyło. Na tym przykładzie wyraźnie widać to co chciałbym przekazać, bo jak wytłumaczyć kucharza nieumiejącego gotować? Jak byłem mały obserwowałem takie sceny w komediach telewizyjnych, obym nigdy nie słyszał o takich scenach przy tragediach realnego życia. Tego sobie, ale i Wam ogromnie życzę.

[Głosów:1    Średnia:5/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here